Thursday, August 09, 2007

Nahoda - nehoda

Wczoraj byl piekny dzien. Nie byl wody w calym budynku, wiec puscili nas do domu w poludnie (podobno jest na to prawo w Czechach). Pogoda byla sliczna, takze chcielismy jechac nad wode, ale kierowca zawiodl, wiec wyladowalismy na Vysehrade. Dotarlismy tam ok 3ciej, bo jeszcze wstepowalismy do domow, zeby sie przebrac. A do domu wrocilam ok 2 w nocy :) Zaczelismy tylko z j., potem przyszedl niedoszly kierowa z dziewczyna (kierowca to tez kumpel z pracy), a potem dolaczyla Lida i kumpel j. Andree chcielismy namowic, ale byla "lina" (po czesku to znaczy cos podobnego do leniwa, ale bardziej chodzi o to, ze jej sie nigdy nic nie chce a jak juz sie spotkamy to ja musze jezdzic tam, gdzie jej najbardziej odpowiada, bo dalej niz 3 przystanki od domu nie pojdzie). Ogolnie popoludnie bylo cudowne. I nie bylam sama w domu, bo Lida u mnie spala. Mimo to, ze juz mieszka w Pradze :) Fajnie bylo....
Dzisiaj juz jest woda w biurze i trzeba pracowac :( na szczescie za chwilke weekend. Chyba jade do Lidy na wioske. Zobaczymy...

1 comment:

Anonymous said...

Ludmila: Marta netuší, že na wioske nebudeme v celym budynku samy, jak bylo původně v plánu. Navrátí se ona milá stařenka, která potřebuje mít všechno pod kontrolou a +- se budou doma nacházet i brácha s Jájou. A zvířátka...I tak, mám ráda návštěvy, těším se (ve smyslu looking forward to), možná i napeču houstičky k vínu!
V sobotu pujde Marta na druhy ročník malého festivalu Soutock, kde si poslechne věhlasné polabské kapely, např. Krucipüsk, První hoře, Práva pupku. Nezná, pozná, zamiluje si...:-)