Tuesday, February 27, 2007

Surprice!!!

I couldn't sleep for the past two nights. I was nervous without any reason. Now, I know why: I may lost my job just in a month. The client I'm working for (let's call him A) merged with another company (B). My company (C) provides services and technology related to purchasing. And A was fairly happy. However, in Europe A is smaller than B. B had his own model. And they have just decided for model that B was using. Only in EMEA. So C in the US is fine, but my team is screwed. Well, there are people in worst situation, who worked their whole life for A - partly employed by A, then by C. We have at least one another client. But the new client is mainly French and I would have to work really hard to be able to speak French again. On the other hand maybe it's good.
I'm scared.

Friday, February 23, 2007

You should learn Polish

Just a short upate for English speakers :)

Yes, I called Prince Rob. I was sad and many other things and I didn't even notice. I definitelly didn't do it on purpose. He is still my prince. My only prince. And best. And I am not going to allow it to be changed. (BTW that's to you Prince too: don't even try to leave this country without me. Don't even thing about it. I will not let you. I may even consider working the land - just not in Russia.)

I am better now than last week. Maybe not actually now, I'm getting sick and I'm hungry like a mad dog.

BTW you all should learn Polish or Czech so I don't have to write in two languages :)

Kolejny piatek

Wszyscy mi napisaliscie madre rzeczy, a najbardziej dziekuje Marysi za wysilek :)

Jest mi juz lepiej, o wiele lepiej. Uspokoilam sie. Ostatni weekend byl piekny, wiec wbieglam na Vysehrad w sobote, a w niedziele bylismy na Branickych Skalach, a potem na dlugim spacerze bez okreslonego celu po dziwnych zakatkach Pragi, gdzie jeszcze nie bylismy i gdzie na pewno zaden turysta sie nie zapusci - bo nie bylo tak nic ciekawego :) Rozmawialismy tez o przenoszeniu sie do Szkocji, w koncu otwarcie powiedzialam, co mi sie w tym planie nie podoba, jakie mam obawy itp. Dyskusja nie skonczyla sie dobrze, oczywiscie sie poryczalam, ale troszke sobie wyjasnilismy.

Ojej, az sie czuje lepiej. Fizycznie, bo jak przyszlam do pracy, jeszcze chyba bylam pijana z wczorajszej imprezy. W koncu skonczylismy po 3ciej w nocy, a rano musialam wstawac. Ale bylo cudownie. No, poza jedna rzecza. Bylo cudownie, bo dobrze grali, wytanczylam sie za wszystkie czasy, Elizabeth przyszla na troszke i pogadalam sobie. Bylo zle, bo chyba kolega z pracy sobie za duzo wyobraza. Na szczescie, jesli jest trzezwy, pilnuje sie, bo wie o moim Ksieciu. Do tego jest bardzo fajny i mozna z nim pogadac normalnie, nie chcialabym miec jakis jaj, chce miec tylko kumpla. W kazdym razie przez ostatnie 2 godziny imprezy dalismy we trojke dobry popis na parkiecie - ja i dwoch kolegow, obaj super tancza, takze sobie uzylam. Do trzeciej - debil ze mnie. Jakbym nie wiedzialam, ze rano musze wstac do pracy. Nie przypominam sobie, zeby juz kiedys cos takiego mi sie stalo - obudzic sie i byc nadal pijana :) Najwyrazniej troszke za duzo wczoraj wypilam :) No coz, czasem trzeba sie wyszalec.

W ogole nie jestem pewna, co ja pisze.... jakis taki potok slow, potok mysli. Jesli same glupoty, zawsze mozecie stronke zamknac, wyrzucic do kosza i zapomniec.

Friday, February 16, 2007

Couldn't Care Less

Oh my heart can’t carry much more
It’s really, really aching and soar
My heart don’t care anymore
I really can’t bear more
My hands don’t work like before
I shiver and I scrape at your door
My heart can’t carry much more
But you couldn’t care less
Could you

Your face don’t look like before
It’s really not like yours anymore
Your eyes don’t like me no more
They quiver and they shift to the floor
My heart don’t beat like beforeI
t’s never been this lone
No my blood don’t flow anymore
And you couldn’t care less
Could you

Could we stop and sleep for a spare
We can turn this stitch into a ware
And send that old devil back to hell
But we don’t care do we
Baby let’s stop and sleep for a spare
We can turn this stitch into a ware
And send that old devil back to hell

Your back’s not straight like before
You really shouldn’t care in me no more
I’m much too heavy for you
I’m really quite a mess, yes
We just don’t care anymore
We’re cricket and were cut to the core
We’re just not there anymore
But we really don’t care do we
No, we couldn’t care less
We couldn’t care less
Could we?

That's more or less how I feel. But don't missnderstand me, I am not talking about Rob. It's more general feeling about everything.

RUN AWAY!!! I want to fly away

No dobra, nie jestem najlepsza w regularnym pisaniu, ale jak wszyscy juz zapewne wiecie, mam duzo pracy. A do tego cos w rodzaju depresji, ktora mecze wszystkich dookola tzn. glownie Roba.
Nie wiem, czy na tym polega dorosle zycie, ale ja w niczym nie widze sensu. Rano wstaje, ide do pracy, wracam, jem, ide spac. I tak w kolko az przyjdzie weekend, kiedy tez nie robie nic wyjatkowego. Nic, co byloby interesujace dla innych, co pozostawiloby po mnie slad.
Nie, zebym miala powodu do narzekania tak naprawde. Praca jest ok, jak to praca. Ale jedyne, co tak na prawde mi daje, to kasa. Tylko ze nie wiem, jaka praca dawalaby mi satysfakcje. Taki szarak jak ja raczej nie znajdzie nagle czegos wybitnego, pasjonujacego. Bo jak moge, skoro nawet nie wiem, co jest moja pasja.
Takze chodze do pracy, trace codziennie ok 10 godzin na cos, co wydaje mi sie bez sensu.
A do tego moj zwiazek osiagnal juz taki punkt, ze jest po prostu dobrze. Oczywiscie, czasem sie poklocimy, czasem spedzimy cudowny wieczor. Ale ogolnie jest po prostu ok. A ok dla mnie oznacza, ze just nie ma wzlotow, zadne z nas sie juz az tak nie stara o to drugie, bo wszystko zadecydowane - jestesmy razem, a wiec po co sie jeszcze wysilac....

I tak zyje z dnia na dzien bez nadzieji tak na prawde, ze moge cos zmienic. Bo przeciez nie jest zle, wiec po co ryzykowac, ze sie zmieni na gorzej.

Juz kiedys czulam sie podobnie, wtedy pojechalam do Szwecji i zmienilam chlopaka. Teraz nie chce powtarzac - zdecydowanie nie tej drugiej czesci. Chociaz czasem mnie kusi, ale ciii, nie mowcie nic Robowi. Z drugiej strony kusic kusi, ale ja nie podlegam tym pokusom, a to chyba najwazniejsze. Bo ja Roba kocham i chce z nim zostac, ale wszystko jest takie jakies dziwne, mdle, do niczego nie prowadzace - bez sensu po prostu... Czy ja gdzies zrobilam blad, czy zycie takie jest? Czy gdzies stracilam swoja szanse. Przeoczylam jakis zakret na drodze zycia. Oj, zaczyna sie robic poetycko, albo raczej "poetycko", bo ja zbyt poetycka nie jestem i nie umiem byc. W kazdym razie znak, ze trzeba wracac do pracy.

Mam nadzieje ze Wy radziceie sobie lepiej z zyciem.

Thursday, February 01, 2007

Martusia

Wczoraj mnie spotkalo wielkie szczescie - Martusia sie do mnie odezwala na gadu, a do tego jeszcze do mnie zadzwonila :)))))