Friday, July 08, 2005

Nadzieja uczyni realnym krok w chmurach

Wczoraj był bardzo ciężki dzień, i nie mówię tym razem o Londynie, o religiach, demokraccji ani o niczym równie poważnym, tylko o sobie. Podjęłam decyzję, że wracam do Polski, bo nie daję rady, ani z nauką, a z otoczeniem też są problemy. Jak widać, zmieniłam zdanie po rozmowie z moim Ukochanym, Rodzicami i Przyjacielem. Za wczesnie jeszcze, żeby rezygnować. Nie można się poddawać tak szybko! O wszystko w życiu trzeba walczyć, więc chociaż tyle mogę zrobić - walczyć. Jesli się nie uda, trudno. Ale przynajmniej nie będę miała poczucia, że uciekłam. I nie będę żałować. Najważniejsze to niczego nie żałować!
Z drugiej strony dostałam maila od promotora ze Szwecji, ogólnie mówiąc: kiepsko. Dużo pracy mnie czeka jeszcze z magisterką, a nie mam na to czasu. Ale trzeba być dobrej mysli.
p.s. Specjalnie dla Ciebie, Przyjacielu, wpis po polsku :)) Bardzo Ci dziękuję za rozmowę, zwłaszcza po tym, co razem przeszlismy. I mam nadzieję, że jest Ci dobrze w tym górskim raju :)

4 comments:

Anonymous said...

ej, Martuś...
Sporo osób trzyma za Ciebie kciuki! dasz radę!
Sam fakt, ze podjęłaś takie wyzwanie - szacuneczek, psze pani...

a poza tym - what's for you will not pass you by...

Truskawka said...

Dziękuję bardzo :)))
Staszek to nazwał "porwanie się z motyką na słońce" i ma całkowitą rację. I jeszcze ta magisterka. Za tydzień midtermexams :((( Oh my goodness....

Anonymous said...

eee tam:)

magisterka - phi!!! jedną już masz za sobą

może i z motyką na słońce, ale jeśli nie teraz, to kiedy, jeśli nie my - no to kto?
:)))

Anonymous said...

Uwam w ciebie! Wytrzymaj Marta, wszystko sie ulozy.
I am sorry for such bad Polish :)