Friday, August 24, 2007

Wazne rozmowy, wazniejsze decyzje

Short summary in English: I am much better :)))

Nie moge sie zdecydowac, w ktorym jezyku to napisac... Ostatnio najwiecej jednak mowie po czesku, ale moje pisanie jest bardzo slabe. Mimo to, ze piszemy sobie z Lida maile w pracy. Tutaj jeszcze duzo wysilku i nauki potrzeba, a biorac pod uwage, ze sie nie ucze aktywnie, nie ma o czym mowic.

Humor i nastroj poprawil mi sie o 100%. Po pierwsze ciekawie spedzialam tydzien. We wtorek poszlam na koncert irlandzkiej muzyki z Amerykanka, a ona przyprowadzila Irlandczyka. Aczkolwiek stojac w kolejce po piwo zdarzylo mi sie cos niespodziewanego - spotkalam znajomego! Alesa, bylego chlopaka Lidy, a mojego bylego wspollokatora. A znajac nasza podobna milosc do rumu, szybko skonczylo sie na znalezieniu wspolnego stolu. Co mnie rowniez zaskoczylo to to, ze Ales nie byl z kumplami, ale z dziewczyna. Zreszta bardzo mila. Takze wtorek spedzilam po czesko-irlandzku, pijac rum.

Na srode nic nie planowala, bo szczerze mowiac te rumy mnie zmeczyly, ale Adrian napisal, ze idzie sie na kolacje. No wiec sie przylaczylam. Skonczylo sie na tym, ze bylismy tylko we dwojke, ale bylo SUPER! Juz bardzo dawno z nikim nie mialam tak ciekawej dyskusji na wszystkie mozliwe tematy: zaczelo sie o glupich typu ubiegly weekend i co u kogo slychac, przeszlo na polityke i religie, imigracje i ogolnie problemy wspolczesnych spoleczenstw, Ameryke i Anglie i Prage.... skonczylo sie na tym, ze mi opowiedzial czesc swojego zycia, ktore bylo wyjatkowe. Bardzo wyjatkowe. Natchnelo mnie to nowymi myslami na temat tego, co robie ze swoim zyciem, a co bym chciala z nim robic. Niesamowity czlowiek, ten Adrian. Jestem nadal pod wielkim wrazeniem. (Malutka uwaga: on ma czterdziesci pare lat, takze mial czas aby duzo przezyc.)

Wczoraj bylam juz pewna, ze po pracy pojde jak grzeczna dziewczynka do domu, bo w pracy usypialam strasznie. Nie mialam kaca, ale po prost bylam bardzo zmeczona. Az tu okolo piatej po poludniu Lida dzwoni, czy bysmy nie wyskoczyly na piwko. A ze ja Lide kocham niesamowicie, nie moglam sie nie zgodzic. Do tego zaproponowala, ze tym razem pojedziemy do niej i u niej sie przespie. Nie moglam stracic tej okazji. Siadlysmy sobie w bardzo przyjemnej knajpce, w ogrodku "U kasztanu" i tak sobie dobrze porozmawialysmy. Oczywiscie nadrzednym tematem byli mezczyzni, ale w bardziej ogolnym kontakscie. Juz dawno razem tego nie analizowalysmy, bo zawsze szedl z nami pan j. A nim sie nie da bo rowniez on jest naszym tematem. W kazdym razie jak to mowia Czesi, "probralysmy" facetow, po czym zaczelysmy analizowac nasze wybory zyciowe i drogi jakie wybieralysmy. Drogi, ktore bardzo czesto byly bardzo rozna od typowych, utartych i wybieranych przez wiekszosc. Dla przykladu Lida nigdy nie byla w powaznym, dlugim zwiazku i niekoniecznie dlatego, ze nie miala okazji, ale dlatego ze zawsze uciekala. Jej edukacja tez byla bardzo skomplikowana (szczerze mowiac, nie pamietam do konca, jak to szlo). A ja - to wiecie wszyscy, wyjechalam na studia z miasta, do ktorego sie przyjezdza na studia, mialam tylko powazne zwiazki i to bez przerwy, golilam glowe na lyso (albo prawie)... itp itd nie chce teraz tym sie zajmowac. W kazdym razie doszlysmy do tego, co kazda z nas na tym etapie w zyciu potrzebuje dla siebie osiagnac: ja potrzebuje byc sama i znalezc w tym szczescie (bo jak sie nie jest szczesliwym samemu ze soba, to nie mozna byc z drugim czlowiekiem), oraz robic cos poza praca, cos co bedzie mialo sens i bedzie zgodne z moimi idealami (bo teraz pracuje w takiej globalistycznej firmie, z jakimi w pewnym stopniu walczylam, chociaz nie aktywnie; weszlam w wyscig szczurow, mimo ze staram sie trzymac z boku; tutaj jest tylko wielki biznas i pieniadze, pieniadze, pieniadze... dokladnie tego nigdy nie chcialam). Lida potrzebuje znalezc czlowieka, z ktorym bedzie szczesliwa na tyle, ze nie ucieknie; potrzeuje powaznego zwiazku.

Bardzo mnie podniosly na duchu te dwa ostatnie wieczory i te rozmowy. Mam sile na przyszly tydzien, gdzy Rob wroci i bedziemy musieli przejsc bardzo trudne rozmowy. Mam nadzieje, ze w jakis sposob uda nam sie ....... skonczyc ten zwiazek bez niepotrzebnego bolu. (Wiem, ze bezbolesne to nie bedzie. Bedzie to bolalo bardzo i dlugo.... Ale wiem, ze musze to zrobic, mimo ze go bardzo kocham.)

17 comments:

Anonymous said...

Ach ty zeny ... zerwac s chlopakiem ktorego kochasz. Trudno do porozumienia. Nie ma to takze jakasz ucieczka jak u Lidy?

Anonymous said...

Li: Bolku, prosimte, co si predstavujes pod takym slovom ucieczka?:-)
Rozchazet se s nekym koho milujes je stejny jako chodit s nekym koho nemilujes...a vseho je vsude plno...tak je to!

lims said...

Co znaczy 'stejny'? bo reszte zrozumialam...
Marta, mam nadzieje, ze oboje wybierzecie to, co dla was najlepsze.

Anonymous said...

Li: Monicko, to znaci "the same" ... Jasne, kazdemu, co jeho jest:-). Pro me je nejlepsi "svaty klid".
btw: Moni, gratuluju k vyreseni budoucnosti (future)..

Anonymous said...

Lido, to si delas srandu, ne? V prvnim pripade jde o hloupost ... proc bych mel opoustet milovanou osobu? A ve druhem pripade jde o lez.
Zeny, zeny, zabit vas nejde a zit se s vami musi :)

Truskawka said...

No jaka tady krasna dyskusje :))) Jsem se divala jak je to mozni: 5 komentari. Tesy mne to.
Bolku, jasne ze toho ne hapes proto ze jses chlap. Z chlapama to take nejde.
Proc bys mel opustet milovanou osobu? Proto ze nejde vyresyt budoucnost. Jesli kazde ma innou predstavu zivota, negy kompromis udela Vas obu nestestni. A jaky je kompromis jesli jedno chce mit dite a druhe ne?

Anonymous said...

Li: První případ je jako když miluješ sušený banány a přitom je Ti po nich špatně:-). Druhý případ je jako když jíš čerstvý banány, protože Ti připomínají ty sušený, ale zase Ti tak moc nejedou:-). Nejlepší je očistný půst! Kdybych byla mužem, určitě bych se do sebe zamilovala...a nebo do Marty...teď nevim..:-)

Truskawka said...

Uz jsme to spolu resily ze najlepsi by bylo jesli jedna s nas by byla muz. Bylby to nejlepsi vztah na svete.
Ja mam rada vsehny banany :) Ale ta metafora mi se moc libi, je to tak.

Anonymous said...

Li: Martičko, mě je zase po banánech těžko. A v té naší skvělé domácnosti bychom si spolu pořídily služku, abychom se nemusely věnovat domácí dřině a mohly veškerý náš potenciál směrovat do zrození společných projektů, v nichž obsah a forma tvoří harmonii...:-)

Truskawka said...

Ja bych mozna se nejak kontrolovala a uklizala. Nemam moc rada jak negdo uklizi po mne. Nejak bysme to vyresili, nigdy to nebyl problem.
Doufam ze senajdes takeho banana ze Ti bude hutnal a nebude Ti po nim tezko.

Anonymous said...

Lido neupouzivej metaforu s banany ... vytvarim si k tomu docela jine asociace :))
Marto, ale zivot je o kompromisech a ty nejsou nikdy idealni, stejne jako my lide nejsme idealni. V jednu chvili si proste musime zvolit to mensi zlo, tak to v realnem zivote chodi.

Lims said...

hmmmm... tylko o mniejsze zło, "Bolku" chodzi?

Anonymous said...

chodzi o to, ze jezeli bedziesz za dlugo wierzyc w idealy i szukac idealnego partnera to mozesz zostac sam
zycie jest za krotke by go zmarnowac marzeniami

Anonymous said...

Li: Bolku, s těma banánama to nebyl záměr, ale taky mi to pak docvaklo. Mám to úplně stejně s fíkama, takže odvolávám ze scény banány a vytahuju fíky (sušené fíky - to je sousto pro žlučníkáře!
S kompromisama souhlasím, nic není ideální, ale MOTIVACE překonávat ty každodenní srandičky může být kvalitativně hodně hodně různá. A my chceme, aby byla vznešená, jemná, krásná a nadpozemská!!!
Martičko, klidně po Tobě nebudu uklízet...to mi neva...:-)

Truskawka said...

Asi jsme si nasli najaky kompromis. Jeste ne muzu zict jestli to bude fungovat, jak to dopadne, jestli to zvladneme. Nic tec neni uplne jasne. Ale aspon mam nadeje. Je to zacatek.

Anonymous said...

Ta posledni veta od Marty zni jako nazhaveni divaku na dalsi dily nejake telenovely :) Snad ty dalsi dily prinesou mene slz a vice usmevu a dobra.
Jeste poznamenam k predchozimu memu postu : casto hledame chyby u druhych (partnera) a nevnimame ze je zpusobujeme sami (sam jsem toho zarnym prikladem :(( )

Truskawka said...

Take mi to pripada jak telenovela v posledni dobe. Doufam ze to uz rychle skoncy a se zacne obycejny zivot. Hodne vic toho ne zvladnu.