Tuesday, May 15, 2007

Ordinary day

No i jestem z powrotem w Pradze, w domu i z Ksieciuniem.
Przepraszam za dluga cisze, ale mialam stranie duzo pracy. Teraz sie troszke uspokaja. Ale tak juz sie przyzwyczailam, ze mam okrutnie duzo pracy, ze teraz mam 5 minut i nic do roboty i nie wiem co robic :) Gazet mi sie nie chce czytac online tym bardziej, ze przywiozlam sobie caly stos i ledwo zaczelam. W domu tez nie mam zbyt duzo czasu, bo trzeba nadrobic stracony czas i z Ksieciuniem i ze znajomymi. Tak leci...
Czy cos wyjatkowego sie stalo ostatnio?
Caly weekend przespalam - doslownie. W sobote wstalam z lozka ok 16-17tej. Ach, w niedziele bylismy w botaniku, na wystawie bonsai. Super! Jedna z najlepszych - miniaturowa wierzba. Na koniec tez dostalam, ale nie pamietam jakie to drzewko. Adze Adasiowej by sie spodobalo. W ogole fajny ten botanik. Jak mnie kiedys odwiedza, to ich zabiore koniecznie.
W sobote po tym lezeniu w lozku, poszlismy przynajmniej na spacer wieczorowa pora po Pradze i znalezlismy bardzo fajne miejsce, gdzie jeszcze niegdy nie bylam. Nie, zebym tak dobrze znala Prage, ale to bylo w samym sercu miasta, kawaleczek od Mostu Karola (jak mowia Czesi: stal, stoi, bedzie stal; nie ma potrzeby po nim chodzic).
Poza tym nic sie nie dzieje. W ubieglym tygodniu bylam oczywiscie w knajpie w czwartek a dzisiaj tez mialam nadzieje, ale Lida moja kochana jest chora, ma zapalenie oskrzeli juz drugi tydzien. Biedactwo. Takze pojde chyba do domu, puszcze sobie jakis film i bede czekac na Ksieciunia az wroci z pracy.
I jeszcze slucham nowej plytki Dolore. Jest sliczna.

No comments: