Mialam napisac cos wiecej w pracy, ale mialam ciezki dzien, zwlaszcza popoludnie - wszyscy mieli jakies problemy do mnie i to niezawinione. Jakbym ja cos zle zrobil, to bym zapychala jak maly samochodzik, zeby tylko to naprawic. Nie, ale oni i tak beda mnie winic za wszystko. No coz...
Przynajmniej sie wyzalilam, bo Ksieciunio wrocil sfrustrowany z pracy i bardziej byl zajety swoimi uczniami i jacy to oni sa, niz wysluchiwaniem o moich problemach. I pewnie za chwile wroci jeszcze bardziej wkurzony, bo zmywa naczynia po nas obojgu z ...chyba 2 dni. No coz...
Do tego znajomi sie do mnie nie odzywaja, zwlaszcza ci dawni, z Krakowa. A tacy byli dobrzy przyjaciele... Ale to juz bylo dawno. A ja jestem w dalekim kraju (hehe) i nikomu sie nawet pisac nie chce. Troche sie zawiodlam. I to nie moja wina! Pomyslicie sobie, ze jak ja nie pisze, to nikt nie bedzie tak sam z siebie. Tylko, ze ja pisalam, ale i tak Ci na ktorych przyjazni mi zalezy / zalezalo (niepotrzebne skreslic - jeszcze sie waham) i tak nie odpisuja. No coz...
(Juz mialam napisac cos bardzo brzydkiego, ale nie bede taka wulgarna.)
Potrzebuje worka treningowego, zeby sie wyzyc.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
2 comments:
wiesz co nie pieprz traktujesz nas jak ubogich krewnych i już nas nie pamietasz..a własciwie pamietasz kiedy potrzebujesz i do kogo masz zal
jak my potrzebowalismy Ciebie to nigdy nie pamiętałas a teraz masz zal
Post a Comment