Thursday, August 30, 2007

c.d.n.

Jest dobrze. Nie, jest lepiej. Jeszcze dlugo nie bedzie dobrze. Ale trzeba zaplacic cene i poniesc konsekwencje.
Znowu mam nadzieje.

Monday, August 27, 2007

Monday's update

I initiated such a nice discussion after my last post :) I apologize for my Czech, I hope you'll understand.
Rob is coming back this afternoon. I'm looking forward as much as I am afraid. Keep your fingers crossed.
The weekend was quite nice. On Friday we were going to go to a movie party but at the end we (me and Ade) just stayed in his local and talked. It was very nice, he is a very intelligent guy.
Saturday David organized a tournament in ...hmmm forgot how it is called :))) Table football maybe (football = soccer). It was a lot of fun. He has a garden so we were outside, grilled some delicacies. Mniam mniam.
And Sunday was similar to the last one: I stayed at home, cleaned it all again. Now it's ready for Rob. It's shinning! I cooked something nice for dinner, then I realized he does not like cooked veggies. Oh well, I love it. I can eat it all (it would take me at least a week but I would).
Now, it's just waiting.

Friday, August 24, 2007

Wazne rozmowy, wazniejsze decyzje

Short summary in English: I am much better :)))

Nie moge sie zdecydowac, w ktorym jezyku to napisac... Ostatnio najwiecej jednak mowie po czesku, ale moje pisanie jest bardzo slabe. Mimo to, ze piszemy sobie z Lida maile w pracy. Tutaj jeszcze duzo wysilku i nauki potrzeba, a biorac pod uwage, ze sie nie ucze aktywnie, nie ma o czym mowic.

Humor i nastroj poprawil mi sie o 100%. Po pierwsze ciekawie spedzialam tydzien. We wtorek poszlam na koncert irlandzkiej muzyki z Amerykanka, a ona przyprowadzila Irlandczyka. Aczkolwiek stojac w kolejce po piwo zdarzylo mi sie cos niespodziewanego - spotkalam znajomego! Alesa, bylego chlopaka Lidy, a mojego bylego wspollokatora. A znajac nasza podobna milosc do rumu, szybko skonczylo sie na znalezieniu wspolnego stolu. Co mnie rowniez zaskoczylo to to, ze Ales nie byl z kumplami, ale z dziewczyna. Zreszta bardzo mila. Takze wtorek spedzilam po czesko-irlandzku, pijac rum.

Na srode nic nie planowala, bo szczerze mowiac te rumy mnie zmeczyly, ale Adrian napisal, ze idzie sie na kolacje. No wiec sie przylaczylam. Skonczylo sie na tym, ze bylismy tylko we dwojke, ale bylo SUPER! Juz bardzo dawno z nikim nie mialam tak ciekawej dyskusji na wszystkie mozliwe tematy: zaczelo sie o glupich typu ubiegly weekend i co u kogo slychac, przeszlo na polityke i religie, imigracje i ogolnie problemy wspolczesnych spoleczenstw, Ameryke i Anglie i Prage.... skonczylo sie na tym, ze mi opowiedzial czesc swojego zycia, ktore bylo wyjatkowe. Bardzo wyjatkowe. Natchnelo mnie to nowymi myslami na temat tego, co robie ze swoim zyciem, a co bym chciala z nim robic. Niesamowity czlowiek, ten Adrian. Jestem nadal pod wielkim wrazeniem. (Malutka uwaga: on ma czterdziesci pare lat, takze mial czas aby duzo przezyc.)

Wczoraj bylam juz pewna, ze po pracy pojde jak grzeczna dziewczynka do domu, bo w pracy usypialam strasznie. Nie mialam kaca, ale po prost bylam bardzo zmeczona. Az tu okolo piatej po poludniu Lida dzwoni, czy bysmy nie wyskoczyly na piwko. A ze ja Lide kocham niesamowicie, nie moglam sie nie zgodzic. Do tego zaproponowala, ze tym razem pojedziemy do niej i u niej sie przespie. Nie moglam stracic tej okazji. Siadlysmy sobie w bardzo przyjemnej knajpce, w ogrodku "U kasztanu" i tak sobie dobrze porozmawialysmy. Oczywiscie nadrzednym tematem byli mezczyzni, ale w bardziej ogolnym kontakscie. Juz dawno razem tego nie analizowalysmy, bo zawsze szedl z nami pan j. A nim sie nie da bo rowniez on jest naszym tematem. W kazdym razie jak to mowia Czesi, "probralysmy" facetow, po czym zaczelysmy analizowac nasze wybory zyciowe i drogi jakie wybieralysmy. Drogi, ktore bardzo czesto byly bardzo rozna od typowych, utartych i wybieranych przez wiekszosc. Dla przykladu Lida nigdy nie byla w powaznym, dlugim zwiazku i niekoniecznie dlatego, ze nie miala okazji, ale dlatego ze zawsze uciekala. Jej edukacja tez byla bardzo skomplikowana (szczerze mowiac, nie pamietam do konca, jak to szlo). A ja - to wiecie wszyscy, wyjechalam na studia z miasta, do ktorego sie przyjezdza na studia, mialam tylko powazne zwiazki i to bez przerwy, golilam glowe na lyso (albo prawie)... itp itd nie chce teraz tym sie zajmowac. W kazdym razie doszlysmy do tego, co kazda z nas na tym etapie w zyciu potrzebuje dla siebie osiagnac: ja potrzebuje byc sama i znalezc w tym szczescie (bo jak sie nie jest szczesliwym samemu ze soba, to nie mozna byc z drugim czlowiekiem), oraz robic cos poza praca, cos co bedzie mialo sens i bedzie zgodne z moimi idealami (bo teraz pracuje w takiej globalistycznej firmie, z jakimi w pewnym stopniu walczylam, chociaz nie aktywnie; weszlam w wyscig szczurow, mimo ze staram sie trzymac z boku; tutaj jest tylko wielki biznas i pieniadze, pieniadze, pieniadze... dokladnie tego nigdy nie chcialam). Lida potrzebuje znalezc czlowieka, z ktorym bedzie szczesliwa na tyle, ze nie ucieknie; potrzeuje powaznego zwiazku.

Bardzo mnie podniosly na duchu te dwa ostatnie wieczory i te rozmowy. Mam sile na przyszly tydzien, gdzy Rob wroci i bedziemy musieli przejsc bardzo trudne rozmowy. Mam nadzieje, ze w jakis sposob uda nam sie ....... skonczyc ten zwiazek bez niepotrzebnego bolu. (Wiem, ze bezbolesne to nie bedzie. Bedzie to bolalo bardzo i dlugo.... Ale wiem, ze musze to zrobic, mimo ze go bardzo kocham.)

Thursday, August 23, 2007

Krotko

Chcialam napisac dzisiaj cos pozytywnego, bo podobno wszyscy sie o mnie martwia (Lida mi nawet napisala, ze sie sie boi, ze popelnie samobojstwo)...... Musze isc, Lida juz na mnie czeka.
Jest ok.

Monday, August 20, 2007

Loneliness as a redemtion

The weekend was awful. For the first time I wanted it to be over to go to work and talk to people. It's not much better today but at least I'm not alone in the apartment. OK, I haven't spend the whole weekend alone in the apartment but it was still very hard.
I joined Ade and some other people on Friday, we had a few drinks at Noel's and then we went to a party by the river, in Zlute Lazne. It was OK. It was nice with the river right there, we were sitting on the pier chatting. I came back home quite late so Saturday was a lazy day. I went to Vysehrad, where I met a friend of a friend. It was nice. I needed to talk to someone. But that was short and I was too tired to join Ade & co. for a boat party that they planned. And yesterday was another lonely day. I went to church and cleaned the kitchen (finally!) but I was done around 4pm. And I had nothing else to do. I didn't want to go to Vysehrad again. It was too hot for skating and too cold for swimming. I wasn't in a mood for any movie either. It was a bad day.
Fortunately today is a new day. Not that it's much better. I'm still depressed. People are going to karaoke but I don't like it and I'm not in a mood for a big party. But Lida and Andrea are in town so maybe I'll go out somewhere. I don't know myself what I want. (That's not new, should get used to it.)
I need to find me some new friends, see some new faces. But when you're not a student any more, it seems extremely difficult.
I'm such an idiot! I need a brain surgery. Or better heart surgery!
This should a good time, a redemption time! But I'm not able to make use of it without someone to share this time with. Which makes no sense because I was supposed to be alone and enjoy it!

Friday, August 17, 2007

Marzenia

To jeszcze jeden tekst ktory uwielbiam. Niestety, przegapilismy ich na Woodstocku, ale to nic.

Bywa że nie jestem szczery
Czasem zwyczajnie kłamię
Jestem próżny pazerny
Dbam tylko o swoje cztery litery
Bywam małostkowy
Cyniczny i bezduszny
Osądzam bez litości
Bez serca i miłości
Miewam nieczyste intencje
Łamię własne zasady
Jestem niekonsekwentny
Drażliwy i nieznośny
Nie potrafię słuchać
A sam bez przerwy gadamJ
ak bym istniał tylko ja
A światem rządził szatan
Chciałbym być zawsze niewinny i prawdziwy
Chciałbym być zawsze pełen wiary i nadziei
Tak jak Bolek i Lolek
Tytus, Romek i Atomek
Dzieci z Bullerbyn
Tomek na tropach yeti
Tak jak król Maciuś pierwszy
Asterix i Obelix
Jak załoga G
MacGyver i Pipi

Kocham sie

Moj obecny stan umyslowo-emocjonalny nie jest najlepszy. Ale wiem, do czego daze:

Nikt tego nie wie, jak ja kocham siebie
O sobie tylko śnie!
Nieważne dziewczyny, nieważne przyczyny
Ja po prostu kocham się
Na nikogo nie czekam, tylko sobie przyrzekam
Z sobą tylko być
Nigdy się nie pokłócę, nigdy się nie porzucę
Nie rozdzieli mnie nic

Nigdy z sobą się nie kłócę, nigdy siebie nie porzucę
Całe noce, całe dnie, ja po prostu kocham się
Całe noce, całe dnie, ja po prostu, ja po prostu kocham się

Każda dziewczyna ma swego chłopaka, a ja tylko siebie
I najlepiej się mam, sam ze sobą na sam
Ze sobą sam na sam
Swoje włosy uczesze, jeszcze raz się pocieszę
Całusa sobie dam!
Nie rozdzieli mnie nic
Tylko z sobą chce być, bo ja tylko siebie mam

Wszyscy udają, że kogoś szukają, znajdują tylko łzy
Jakis czas się kochają, potem się porzucają
Nie umią sami być
A ja jestem sam i dobrze sie mam
O sobie tylko śnie!
Nieważne dziewczyny, nieważne przyczyny
Ja prostu kocham się

Moze kiedys sie uda. W kazdym razie najwyzszy czas sprobowac.

Wednesday, August 15, 2007

Another depressing day

I thought that I should write something but really I don't have anything to write about. After the weekend with Lida, I'm spending evenings watching movies and just chilling at home. I cleaned some yesterday, it was a diseaster area already. Now, the bedroom is nice and clean. I still have to take care of the kitchen but I'll leave it for the weekend. It will take a lot of time. I want to do a big, very detailed cleaning, so I need at least one day for the kitchen. At least I don't have any dirty dishes in the sink (oh, I'm sure you who know me better know how big suprise it is). The reaso: I don't eat at home :)
Maybe tonight I'll go out with Andrea. If she'll come back from Plzeň. I dont want to spend another evening alone in the appartment. IT's depressing.

Friday, August 10, 2007

Sokoleč, les, kočka, pes...

Tak teď jsme u Lidušky doma. Liduška upekla vynikající houstičky. Víno je také vynikající. Trošku jsme se už opily. Zítra očekávám výbornou zábavu. Takže Liduška mi připravila užasný víkend.

Teď Vám něco napíše Liduška:
Hoj! Očekávání je pěkná sviňa! Ale bohužel, jsme v tom všichni až po uši. Někdy je to bohudík docela fajn. Jak již jsem předeslala, mám ráda hosty v domě, i když ten dům není tak úplně můj. Martu strašně pobavilo, když se mě brácha zeptal, jestli dojdu zavřít slepice. Nešla jsem je zavřít. Zítra se ocitneme nedaleko slavného slavníkovského hradiště, kam dovezu všechny zájemce vozem. Alespoň si odpočinu od vína, piva a panáků. Už se musím šetřit, Martičce je přeci jen 25, je v rozpuku. Ale mně už zbývají jen pomakované houstičky. A je to dobře. Vivat všichni upřímní lidé, kteří si nepletou upřímnost se zvracením způsobeným momentální nevolností. Jsem asi taky trochu opilá. Na lásku a na přátelství, Martičko. Jsem zvědavá, jak na tom budou v pondělí Tvoje očekávání...

Thursday, August 09, 2007

Nahoda - nehoda

Wczoraj byl piekny dzien. Nie byl wody w calym budynku, wiec puscili nas do domu w poludnie (podobno jest na to prawo w Czechach). Pogoda byla sliczna, takze chcielismy jechac nad wode, ale kierowca zawiodl, wiec wyladowalismy na Vysehrade. Dotarlismy tam ok 3ciej, bo jeszcze wstepowalismy do domow, zeby sie przebrac. A do domu wrocilam ok 2 w nocy :) Zaczelismy tylko z j., potem przyszedl niedoszly kierowa z dziewczyna (kierowca to tez kumpel z pracy), a potem dolaczyla Lida i kumpel j. Andree chcielismy namowic, ale byla "lina" (po czesku to znaczy cos podobnego do leniwa, ale bardziej chodzi o to, ze jej sie nigdy nic nie chce a jak juz sie spotkamy to ja musze jezdzic tam, gdzie jej najbardziej odpowiada, bo dalej niz 3 przystanki od domu nie pojdzie). Ogolnie popoludnie bylo cudowne. I nie bylam sama w domu, bo Lida u mnie spala. Mimo to, ze juz mieszka w Pradze :) Fajnie bylo....
Dzisiaj juz jest woda w biurze i trzeba pracowac :( na szczescie za chwilke weekend. Chyba jade do Lidy na wioske. Zobaczymy...

Monday, August 06, 2007

Przyjaźń, Miłość i Muzyka


Bylo super! Kto nie byl na Woodstocku nie wyobraza sobie takiego luzu, swobody i wolnosci. Na innych koncertacch czy festiwalach moze panowac fajny klimat, ale takiej atmosfery jeszcze niegdzie i nigdy nie spotkalam. Wszyscy do siebie tak dobrze nastawieni, szczesliwi ze sa w tym miejscu. Zero narkotykow (na prawde, nawet nie widzialam nikogo palacego trawe), malo pijanych jak na taka impreze. Wyjatkowy weekend. Wyjatkowy rowniez pod tym wzgledem, ze sie przez 3 dni nie kapalismy bo nie bylo gdzie. Podobno gdzies tam byly prysznice, ale my bylismy twardzi. Na szczescie w powrotnym autobusie byla klima, bo inaczej wyploszylabym polowe ludzi.

Na zdjecia musicie troszke poczekac, az Mloda mi je wysle. Zwazywszy, ze nie maja jeszcze internetu, moze to nastapic dopiero we wrzesniu, gdy ich odwiedze. Poki co, obejrzyjcie tutaj.

Musze konczyc, bo juz najwyzszy czas isc do domu. Jeszcze nie odespalam tej eskapady, a musze wstapic po zakupy.

Na marginesie, Jurek cos wspominal ze to ostatni przystanek; dobrze ze sie zalapalismy.

Wednesday, August 01, 2007

Woodstock!

Jade! Juz jutro! Nie moge sie doczekac! Troche sie boje, ale tylko troszke. Bedziemy sie super bawic!
Jak wroce, zdam dokladna relacje.

Wczoraj bardzo zasmucila mnie wiadomosc, ze Niedzwiedz odchodzi z Trojki. To moj ulubiony prezenter, ukasztaltowal moj gust muzyczny w duzym stopniu. Poza tym on nadawal ton Trojce, byl wyznacznikiem jej poziomu razem z Kaczkowskim. A teraz odchodzi.... Gdy o tym mowil, glos mu sie lamal :(